Wszytko przez z pozoru niewinną rozmowę i moje głośne myślenie..."ciekawe, czy w rok uda mi się przygotować do półmaratonu" Mój rozmówca podchwycił temat i wyzywająco stwierdził- nie dasz rady. Ja nie dam rady?!
Zaczęłam więc biegać- głównie dla przyjemności, a jeżeli przy okazji zrzucę kilka kilogramów, to naprawdę się nie obrażę.
Utworzyłam tego bloga głównie dla ugruntowania mojej motywacji do biegania. A jeżeli zmotywuję kogoś jeszcze- będzie to największa nagroda.
Dzisiaj o 6:45 w piekarni zagadnął mnie pewien pan- wygląda pani, jakby przed chwilą biegała. Rozbawiło mnie to setnie, a pan kontynuował- ja też zbieram się, żeby zacząć, ale jakoś nie mogę... Proszę pana, odparłam z uśmiechem- wystarczy ruszyć, a potem już (się) leci!
Kiepsko mi chyba poszło z tym przekonywaniem;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz